sobota, 16 lutego 2013

Udawalawe National Park

Jedna z perełek Sri Lanki - w mojej skromnej opinii. Umiejscowiony w centralno-południowej części wyspy, porównywany jest do afrykańskich parków. Nie byłam co prawda w afrykańskich parkach narodowych - jeszcze, ale Udawalawe urzeka bujną zielenią w palącym słońcu, stadami słoni (w parku wg różnych źródeł jest ich około 500, i faktycznie spotyka się je na każdym kroku - a właściwie kilometrze), nie mniej licznymi skupiskami bawołów oraz latającymi nad głowami ptakami i motylami, niekiedy większymi od ptaków.


Dojechać można na kilka sposobów. Najprościej - z Embilipitiyi busem (około 23 km od parku) albo w ramach zorganizowanej wycieczki z tegoż miasteczka albo innego w okolicach. My rzecz jasna wybraliśmy wersję napaćkaną w przeszkody. Zamiast wybrać się do parku po drodze znad oceanu w góry, najpierw dojechaliśmy w centralną część Sri Lanki w góry - do Bandaraweli, naszej bazy wypadowej w góry i na wodospady. Dopiero potem wpadliśmy na genialny pomysł jednak park odwiedzić (z Bandaraweli 4h jazdy z przesiadką w Tanamalwili).

Przy przystanku czeka okazały park maszynowy otwartych terenówek (jeśli  nie zamówiło się wycieczki wcześniej), gotowy przewieźć po drogach i dróżkach parku. Cena standardowa 3500 LKR.

Cena biletu wejściowego (ok 3000 LKR) obejmuje również przewodnika. Jego obecność była bardzo pomocna, bo znający park jak swoje pięć palców wiedział gdzie czego szukać i zwracał uwagę na ukryte w krzakach zwierzęta oraz kilka razy pozwolił samochodowi naprawdę przybliżyć się do słoni na odległość wyciągniętej ręki, co było samo w sobie przeżyciem niesamowitym.

Najlepiej odwiedzać park w godzinach 6:30-9:00 albo 15:30-18:00. Wtedy żar lejący się z nieba nieco ustaje i praktycznie cała zwierzyna zamieszkująca park jest do ujrzenia w trakcie safari. Biorąc pod uwagę pokonane odległości, trafiliśmy tam w same południe, zazdroszcząc bawołom leniwie żującym trawę w wodnych jeziorkach po samą szyję i słoniom schowanym pod kronami drzew, przez co możliwość zobaczyć niektóre gatunki nas ominęła.

Najwięcej widzieliśmy słoni - pojedynczych i w grupkach, z małymi słoniątkami i tylko dorosłych. Raz przypadkowo wyjechaliśmy na dość młodego słonia, który nas gniewnie obtrąbił ale nie uciekł, stojąc bardzo blisko w wielkiej niepewności, nie wiedząc czy nas atakować czy schować się i przeczekać aż znikniemy za zakrętem. Z drugim, dorosłym i o wiele większym w rozmiarach, mierzyliśmy się spojrzeniami na drodze - gigant nie chciał schodzić a my nie mieliśmy właściwie gdzie zawrócić. Mimo pewności przewodnika i dreszczyku zachwytu, byłam mimo wszystko lekko przerażona:) potęga niesamowita z uśmiechem pod trąbą.


Bawoły metodycznie przeżuwały, cokolwiek to było, praktycznie w każdym dostępnym jeziorku albo kałuży. Nasza obecność zupełnie nie wpływała na ich leniwy rozkład dnia i łypiąc tylko od czasu do czasu na otaczające je czaple, mieliły pyskami swoje smakołyki, wyglądając przy tym na wpół komicznie na wpół demonicznie.


Poza tym, trafiły nam się pawie, warany, kobra, kameleony, orły, pelikany, czapli oraz niesamowita ilość innego ptactwa które spróbujemy zlokalizować w internecie z pamięci i ze zdjęć.

Tak długo oczekiwane przez Michała krokodyle, łącznie z umówionym Genią, przeczekiwały upał w skrytych zakamarkach jeziora. Cóż za rozczarowanie;) Leopardy i jelenie również - tyle że pewnie w krzakach. Swoją drogą, nie jestem pewna czy chciałabym spotkać się z leopardem oko w oko bez ogrodzenia, wtedy miałabym pewnie nadzieję, że wcześniej na swojej drodze spotkał jelenia albo malutkiego bawoła i jest najedzony (wiem, okrutnie - ale podobno na tym cykl życia polega).

Cała wycieczka trwa około 2,5-3 godzin, objeżdża się ustaloną trasą oglądając napotykaną zwierzynkę i przepiękne krajobrazy. Byliśmy też nad olbrzymim jeziorem, z zamglonym pasmem górskim w tle, ze sterczącymi z wody suchymi pniami drzew uśmierconymi przez kormorany. Widok surrealistyczny i na długo zapadający w pamięć.


Setki zdjęć i niesamowite wrażenia po kontakcie ze zwierzętami które wcześniej widziało się tylko na zdjęciach albo za kratkami zoo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz